Ogłoszenie

Hello my kitties
Nie wiem kiedy dodam następny rozdział. Mam go już tak mniej więcej w połowie, czasami już do niego siadam i ostatecznie udaje mi się napisać jedynie zdanie lub dwa. Pracuje żeby zarobić pieniądze na wyjazd do Hiszpanii i na wakacje, na koncert JB który obiecałam siostrze więc musicie mi wybaczyć jeśli kolejny rozdział pojawi się późno. Mam nadzieję, że spedzacie wakacje lepiej niż ja 😚
Do zobaczenia niedługo

środa, 17 czerwca 2015

5. Wypadek to dziwna rzecz. Nigdy go nie ma, dopóki się nie wydarzy.

Minęło kilkadziesiąt minut od kiedy Harry przedstawił mi się w stylu Jamesa Bonda, posyłając w moim kierunku zniewalający uśmiech, ukazując swoje urocze dołeczki w policzkach, czym sprowokował mnie jednocześnie i do głośnego śmiechu, i rozczulenia. Zazwyczaj nie reaguję na nikogo tak emocjonalnie, więc było to spore zaskoczenie, ale pozytywne. Może to kwestia tego, że nie planowałam się przecież zaprzyjaźniać z tym człowiekiem, był gwiazdą, miał na głowie zespół, trasy koncertowe, nagrywanie płyt i masę sesji i wywiadów. Gdzie tam czas na przyjaźń? Miał na zawsze pozostać w moich wspomnieniach jako ktoś, kto wywarł na mnie naprawdę spore wrażenie, mimo tego, że zdążyłam już dawno ocenić go po jego osiągnięciach medialnych. Jak każdy człowiek oglądałam przecież telewizję i od czasu do czasu zdarzało mi się wejść na strony plotkarskie, więc miałam już jakiś tam jego obraz w głowie, który, całe szczęście, zmienił się po naszej krótkiej, ale miłej rozmowie. Był przemiłym facetem o wspaniałym wyglądzie. W mojej głowie zarysował się już plan na przyszłość: znaleźć kogoś podobnego do niego, wyjść za niego i wieść wspaniałe życie u jego boku. Genialnie.
A tak na poważnie, żałowałam, że nie byłam lepsza w nawiązywaniu znajomości i rozmowach z obcymi, bo, tak jak Liv, mogłabym się znaleźć w centrum wydarzeń i o wiele lepiej poznać się z chłopakami z One Direction. Moja przyjaciółka już od dobrych kilkunastu minut zabawiała ich historyjkami z życia i dennymi dowcipami, z których ja bym się nie śmiała, ale na nich robiły wrażenie. Miałam nadzieję, że jej jednoosobowe show nie potrwa już długo i będziemy mogły wrócić do domu, bo takie bezsensowne siedzenie w jednym miejscu nie było spełnieniem moich marzeń. Łapałam się nawet na myśleniu o tym, że z chęcią porobiłabym coś innego, nawet jeśli wiązałoby się to z pracą. Nigdy wcześniej nie podejrzewałam się o takie myśli, coś było nie tak.
Po trzech następnych minutach z cichym westchnieniem wstałam z niewygodnego krzesła z zamiarem przejścia się, zjedzenia czegoś lub obu na raz. Ruszyłam w kierunku zapełnionego jedzeniem stolika i z najbardziej niewinną miną na jaką było mnie stać zwinęłam do kieszeni jabłko, a w wolną dłoń wcisnęłam pysznie wyglądające ciastko. Luźnym krokiem powędrowałam do zamkniętych drzwi, podgryzając przysmak, i kiedy już naciskałam klamkę, usłyszałam niski głos po swojej prawej stronie.
- A ty dokąd?
Z cichym ‘góóóóówno’, obróciłam się w kierunku osoby mówiącej, którą okazał się być sam Zayn Malik, onieśmielający i zniewalający chłopak o egzotycznej urodzie, którego oczy w kolorze płynnej czekolady wpatrywały się we mnie kpiąco. Moje umiejętności zwinnego poruszania się i niepostrzeżonego umknięcia jak zwykle mnie zawiodły. Westchnęłam z rezygnacją.
- Próbuję uciec zanim umrę z nudów. – rzuciłam oschle, przenosząc wzrok na niedojedzone ciastko w mojej dłoni.
- Przestań, nie jest źle… - odparł chłopak, podchodząc odrobinę bliżej mnie, przez co zaczęłam odczuwać lekki dyskomfort. Przestrzeń osobista i te sprawy.
- Serio…?
Jemu mogło się podobać, bo jak zwykle był w centrum uwagi, ale ja nie miałam co robić i dla mnie było to co najmniej nudne. Oglądanie jak ktoś robi komuś zdjęcia nie jest fascynującym zajęciem o ile nie jest się Liv, którą interesuje każdy przystojny chłopak i fotografia. To wtedy okej.
- Serio. – przytaknął Zayn, przysuwając usta do mojego ucha. Poczułam jego ciepły oddech na skórze, od którego przeszły mnie ciarki na plecach. – Jest okropnie. Spadamy.
Z tymi słowami chłopak chwycił mnie za dłoń, szybkim ruchem otworzył drzwi i wyparował na korytarz, ciągnąc mnie gwałtownie za sobą. Usłyszałam tylko ciche kliknięcie klamki, kiedy byliśmy już na zewnątrz i cichy chichot Zayna, przeczesującego swoje idealnie wystylizowane włosy.
- Żałuj, że nie widziałaś swojej miny. – parsknął.
- Ha, ha, bardzo śmieszne… - wpakowałam sobie do buzi ostatnie kawałki ciastka i ruszyłam korytarzem w kierunku holu. Jak już udało nam się wyrwać, to chociaż skorzystam z wolnej chwili i zapalę, pomyślałam.
- Ej! – krzyknął, podążając za mną szybkim krokiem. – Wyrwałem cię z tej przeraźliwie nudnej kupy, chyba należy mi się jakieś podziękowanie!
Przystanęłam, obracając tylko głowę w jego kierunku z rozbawioną miną.
- Kupy czego?
Brunet potarł tył szyi, wyglądając na zakłopotanego i zamyślonego jednocześnie, jakby naprawdę głęboko zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Kupy… nudy? Nie wiem, nie zadawaj głupich pytań.
Roześmiałam się i kręcąc głową podeszłam do drzwi, które moment później pchnęłam, wychodząc na świeże powietrze. Przeszedł mnie dreszcz. Pogoda, jak to zwykle w Londynie, nie dopisywała, a ja zapomniałam wziąć kurtkę ze studia. Westchnęłam zirytowana, wyciągając z torebki papierosy i zapalniczkę. Usłyszałam cichy szelest, kiedy Zayn stanął krok ode mnie, także wydobywając to samo z kieszeni swojej skórzanej kurtki. Oboje podpaliliśmy papierosy i zaciągnęliśmy się dymem.
Było jeszcze wcześnie. Normalnie pewnie nawet jeszcze nie podniosłabym się z łóżka, odsypiając cały tydzień roboczy. Ale mimo tak wczesnej pory na ulicach kręciły się tłumy ludzi, setki samochodów przejeżdżały koło nas w zawrotnym tempie, rozchlapując dookoła zalegającą na jezdni wodę. Uwielbiałam to miasto. Ono nigdy nie spało. Poza tym można było w nim pozostać anonimowym, bo kto nas zapamięta, skoro codziennie mijamy się z milionami ludzi?
- Nie chce mi się wracać do środka. – usłyszałam przygnębiony głos Zayna po kilku minutach. Zerknęłam na niego. Akurat wyrzucał niedopałek do kałuży i chował ręce do kieszeni swoich obcisłych spodni. Serio, były chyba bardziej obcisłe niż moje. – Moglibyśmy uciec. Co ty na to? – zaproponował, a mały uśmiech rozświetlił jego twarz.
Nie chciałam wracać do studia i gasić nadziei chłopaka na ucieczkę, ale bardziej niż na chwilowej wolności zależało mi na pieniądzach, które miałam dostać od Malcolma. Potrzebowałam ich, w przeciwieństwie do Zayna, któremu akurat tego jednego nie brakowało.
- Nie mogę. – westchnęłam, opierając się o oszklone drzwi. – Jestem w pracy.
- Nie wyglądasz jakbyś pracowała.
- Ale pracuję!
- Ale kłamiesz.
No bezczelny cham. Już miałam wygłosić jakiś uwłaczający mu komentarz, już byłam temu bliska, otwierałam usta i podnosiłam dłoń z wyciągniętym palcem wskazującym, kiedy jego oczy rozszerzyły się w wyrazie zaskoczenia na to, co zobaczył za mną. Poczułam dłonie na ramionach, które przyciągnęły mnie bliżej jego ciała, kiedy gwałtownie otwierał drzwi redakcji.

- Myślę, że ucieczka to jednak genialny pomysł. – mruknął, wpychając mnie mocno do pomieszczenia. Udało mi się zerknąć kątem oka na to, co zobaczył chłopak dosłownie sekundę wcześniej i wydałam okrzyk zaskoczenia. W naszą stronę kierowało się stadko dziewczyn, nastolatek sądząc po wyglądzie. Poczułam jak Zayn popycha mnie odrobinę dalej, kiedy jedna z nich przedostała się już bardzo blisko nas. Chłopak pociągnął gwałtownie za klamkę i przyciągnął do siebie drzwi, które wydały z siebie głośny trzask i huk roztrzaskującego się szkła, którego kawałki poczułam na skórze i we włosach. Pięknie, po prostu świetnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz