Godzina dziesiąta wieczorem. Normalnie pewnie kładłabym się
spać, ale był weekend, poza tym byłam w trakcie maratonu filmowego, w którym
miał mi towarzyszyć Jackson. Słowo kluczowe, to ‘miał’, bo po tym, jak Liv
udała się na swoją randkę, chłopak zdecydował się na utopienie smutków w
kieliszku wina. Może lepiej jak konkretnie powiem, że było ich jednak
pięćdziesiąt, tak w przybliżeniu. Harry Potter w tle zmagał się z Voldemortem i
jego poplecznikami, ale jedyne, na czym ja potrafiłam skupić uwagę, to blondyn
siedzący krzywo z rozłożonym na jego kolanach kotem, Jonem Snowem, trzymający w
ręku szklane na czynie, opróżnione już do połowy. Z jego ust wydobywały się
krótkie zdania, których nawet nie potrafiłam zrozumieć, mimo tego, że bardzo
się starałam, a miny, które robił, nie pozostawiały żadnych wątpliwości, że są
to uwagi na temat Zayna i Liv, odbywających właśnie swoją pierwszą randkę.
Myślałam, że może dziewczyna do tego czasu już wróci albo
chociaż da znak, jak wszystko przebiega, ale wytłumaczyłam sobie, że na pewno
bawi się tak dobrze, że nie ma czasu na to, żeby informować swoją aspołeczną
przyjaciółkę o tym, co robi w otoczeniu ludzi popularnych i dobrze znanych
światu.
- Jackson. – powiedziałam, próbując zwrócić na siebie uwagę
blondyna, co niestety nie udało mi się za pierwszym razem. Ani za drugim, ani
za trzecim. Zareagował dopiero jak przełknął ostatni łyk wina, który jeszcze
ostał się w obdrapanym kieliszku, i stwierdził, że butelka stojąca na stole już
też jest prawie pusta.
- Puste… - mruknął pod nosem, strącając na ziemię futrzaka,
który zareagował syknięciem i ucieczką do mojego pokoju, a potem klasnął, jakby
myślał, że dzięki temu więcej napoju pojawi się w butelce. Skwitował to
wszystko zrezygnowaną miną, kiedy okazało się, że jego magiczne triki w stylu
Harry’ego Pottera nie działają i westchnął głośno.
- Wezmę się za inne dziewczyny… Takie, które mnie docenią… -
wybąkał, kładąc głowę na poduszce, którą wyszarpnął z moich rąk. – Takie, które
są normalne… Może Hermiona Granger będzie mnie chciała. Co o tym myślisz? –
zapytał, nawet nie dając mi chwili na odpowiedź, kiedy kontynuował monotonnym
głosem. – Tak, ona byłaby dobra. Albo Ginny. Rude to wredne, ale lubię takie.
Taaaa, a jakich ty nie lubisz, powiedziałam do siebie w
myślach, wywracając oczami. Zależało mi jednak na tym, żeby nie smęcił przez
następny tydzień o swoich rozczarowaniach miłosnych i o tym, jakie kobiety są
okrutne, dlatego pogłaskałam go po blond kosmykach, które zawsze dokładnie
ułożone, teraz sterczały we wszystkie strony od ich częstego przeczesywania
palcami. Nerwowy nawyk Jacksona.
- Znajdziesz inną, lepszą. – powiedziałam pewnym tonem, w
duchu zastanawiając się, która będzie znosić jego pościel ze Spongebobem, suche
żarty, skojarzenia z seksem i cotygodniowe upijanie się tanim winem. –
Będziecie jak z taniego love story.
- Jak w tej książce…?
- Jakiej książce?
- ‘Love Rosie’, czy coś tam… - wymamrotał. – Ona zajdzie w
ciążę z Zaynem, ukryje to przede mną, ja wyjadę na studia do Ameryki, znajdę
sobie inną laskę, ona będzie w ciąży, potem okaże się, że nie ze mną, ale na
samym końcu Liv będzie ze mną, a potem ja umrę na raka, ale zostawię jej milion
listów zakończonych słowami ‘PS. Kocham cię’?
Mrugnęłam skonsternowana, próbując nadążyć za jego słowami.
- A nie, chyba coś pokręciłem… - westchnął chłopak,
przecierając oczy i prostując nogi, przez co jego stopy znajdowały się już poza
kanapą. Wyglądał jak wielkie, chude dziecko, które matka poi napojami
wysokoprocentowymi, żeby było spokojne i poszło spać.
- No chyba. – potwierdziłam, kiwając głową z uśmiechem.
Chłopak chwycił mój nadgarstek i przysunąwszy rękę do swojej głowy, włożył
palce między włosy.
- Kiziaj. – rozkazał, wydymając śmiesznie wargi. Nie umiałam
nie roześmiać się głośno. Przeczesałam przydługie już włosy, tworzące
artystyczny nieład na jego czaszce. Monotonnie i w ciszy powtarzałam tę
czynność przez kilka następnych minut, wpatrując się w coraz bardziej senną
twarz chłopaka, aż jego powieki zamknęły się, przykrywając te rozżalone
niebieskie oczy.
Z westchnieniem podniosłam się z wygodnego fotela, który do
tej pory zajmowałam, i wyłączyłam telewizor, postanawiając, że dokończymy
maraton innym razem, kiedy Jackson będzie skupiony, chętny i przede wszystkim
trzeźwy. Chwyciłam puste butelki po winie i wsadziłam je do reklamówki, razem z
innymi śmieciami, leżącymi dotychczas dookoła stołu lub na nim. Ogarnąwszy cały
ten bałagan, skierowałam się do kuchni, gdzie postawiłam zapełnioną siatkę pod
ścianą, a brudne naczynia wstawiłam do zlewu, zalewając je wodą z kranu.
Następnie wróciłam do salonu, nakryłam śpiącego Jacksona kocem i usiadłam,
pogrążając się w zamyśleniu.
Czekałam na jakikolwiek odzew ze strony Liv, bo z każdą
upływającą minutą zaczynałam się martwić o przyjaciółkę. Wiedziałam, że jest z
Zaynem, który wydawał się spoko gościem, ale jaką tak naprawdę miałam pewność,
że nic jej się nie stanie? Różne rzeczy się teraz dzieją na świecie i nikt nie
może temu zaradzić.
Tak właśnie mijała sekunda za sekundą, minuta za minutą, a
ja spędzałam ten czas bezmyślnie wpatrując się w kant stołu. Zupełnie nie
chciało mi się spać, jako że i tak połowę dnia spędziłam w łóżku, a drugą część
w fotelu przed telewizorem, hodując kolonie tłuszczu w moim organizmie, z
drugiej strony jednak miałam ochotę na to, żeby po prostu się położyć i zasnąć,
odespać cały roboczy tydzień. Z zamiarem
zrealizowania tego pomysłu podniosłam się z fotela i weszłam do pokoju, w
którym zapaliłam stojącą na szafce nocnej lampkę. Sięgnęłam po piżamę i czystą
bieliznę z szafy, kiedy spoczywający w salonie telefon rozbrzmiał melodią
jednej z moich ulubionych piosenek. O mało nie połamałam nóg, biegnąc z
powrotem do tamtego pomieszczenia, aby wyłączyć dźwięki w urządzeniu, zanim
obudziło śpiącego na kanapie Jacksona.
Powieki chłopaka lekko drgnęły, jakby miał zamiar otworzyć
oczy, ale, szczęśliwie, zaraz potem obrócił się w stronę oparcia kanapy, dalej
pogrążony we śnie. Podkulił nogi prawie pod samą brodę, o mało co nie spadając
z mebla, wywołując tym mój cichy chichot.
Wyszłam na korytarz, zamknąwszy za sobą drzwi od salonu, i
odebrałam wibrujące cały czas urządzenie, zerkając uprzednio na rozświetlony
ekran. Liv.
- No w samą porę, małpo. Gdzie ty jesteś? Martwię się.
- Sama jesteś małpą. – padła z jej strony odpowiedź
poprzedzona cichym prychnięciem i czyimś parsknięciem w tle. – Chciałam ci coś
zaproponować, ale teraz, niewdzięcznico, nie wiem, czy to zrobię…
Wywróciłam oczami, mimo że dziewczyna nie mogła tego
zobaczyć, a moja stopa obleczona tylko materiałem skarpetek samowolnie zaczęła
wybijać jakiś rytm na podłodze.
- O co chodzi? – zapytałam po kilku sekundach nieznośnej
ciszy, przerywanej tylko szumem w słuchawce, co brzmiało jak odgłosy jadącego
samochodu.
- Masz ochotę na imprezę?
***
Nie wiem co mnie napadło, żeby odpowiedzieć ‘tak’. Efekt tego był taki, że musiałam wbić się w obcisłe ciuchy, które wybrała dla mnie Liv, po tym jak nagle wparowała do domu razem z Zaynem, który, nie wiedzieć czemu, powodował u mnie lekki dyskomfort. Był miły, wydawał się być fajnym chłopakiem, ale jednak wciąż był sławny, a ja nie chciałam, żeby ten fakt przeszkodził mojej przyjaciółce w byciu szczęśliwą.
Nie wiem co mnie napadło, żeby odpowiedzieć ‘tak’. Efekt tego był taki, że musiałam wbić się w obcisłe ciuchy, które wybrała dla mnie Liv, po tym jak nagle wparowała do domu razem z Zaynem, który, nie wiedzieć czemu, powodował u mnie lekki dyskomfort. Był miły, wydawał się być fajnym chłopakiem, ale jednak wciąż był sławny, a ja nie chciałam, żeby ten fakt przeszkodził mojej przyjaciółce w byciu szczęśliwą.
Przebranie się zajęło mi krótką chwilę, a następne minuty
poświęciłam na zrobienie chociaż małego makijażu. Na sam koniec przejrzałam się
w lustrze. Miałam na sobie długie, sięgające mi trochę poniżej pępka, dżinsy z
rozcięciami na kolanach, a do tego bluzkę w białym kolorze, która więcej
pokazywała niż zakrywała i była naprawdę krótka. Było widać sporą część mojego
bladego brzucha, ale na nic zdały się moje protesty, że tego nie założę. Nawet
nie wiem jak ten ciuch znalazł się w mojej szafie! Na stopy założyłam białe
tenisówki, które już były moim wyborem, bo nie chciałam, żeby po pięciu
minutach nogi zaczęły mi odpadać z powodu szpilek, które nosiłam od święta.
Postanowiłam, że narzucę tylko na siebie płaszcz, skoro i tak pod sam klub
mieliśmy dojechać autem Zayna, a potem wrócić w ten sam sposób, dlatego
wydostałam się z łazienki po nałożeniu różu na policzki i tuszu na rzęsy i
chwyciłam ubranie, wkładając ręce w rękawy. Pieniądze i komórkę wepchnęłam do
torebki Liv, którą zostawiła na komodzie stojącej przy wejściu i zawiesiłam
wzrok na ciemnowłosym chłopaku, który swoją drogą także się we mnie wpatrywał z
uśmiechem.
- Jak ręka?
- Jak randka? – wypaliłam, brzmiąc trochę złośliwie, co
chłopak skwitował uniesieniem jednej brwi i wzruszeniem ramion.
- W porządku. Byliśmy na kolacji, jeśli koniecznie musisz
wiedzieć. – powiedział chłopak, a po jego tonie wyczułam, że jest rozbawiony moim
nastawieniem. – Słuchaj, nie musisz się martwić o Liv, nie jestem mordercą czy
kimś takim…
- Tego nie powiedziałam.
- Wiem. Ale… - jego wzrok przeniósł się na Liv, która
wychodziła akurat z salonu, ciągnąc za rękę zaspanego i nietrzeźwego Jacksona, który
korzystał z okazji i uwiesił się na jej ramieniu z błogością wypisaną na tej
przygłupiej twarzy. Dziewczyna podała mu buty i kurtkę, które posłusznie na
siebie założył, a ja ogarnęłam trochę jego włosy. Skoro już musiał wyjść z
domu, to niech chociaż wygląda jak człowiek i nie straszy społeczeństwa.
Przeczesałam palcami jego grzywkę, próbując doprowadzić ją do ładu, kiedy
chłopak nagle zesztywniał, wpatrując się w coś na moim ciele.
- Co jest? – zapytałam, opuszczając rękę i odsuwając się od
niego o krok. Spuściłam głowę, w poszukiwaniu czegoś na mojej jeszcze
śnieżnobiałej bluzce. – Pobrudziłam się, tak?
- Sophia… Co ty tu masz? – wskazał palcem w okolice mojej
klatki piersiowej, która, dzięki Liv, była prawie że nieokryta. Dzięki,
kochana.
- Bluzkę…?
- Nie, nie. Nie o to mi chodzi… Co to jest?
Spojrzałam na Zayna i Liv, którzy wpatrywali się w nas z
konsternacją na twarzy, trzymając się za ręce. Oboje jednocześnie spojrzeli na
mnie i wzruszyli ramionami.
- Nie wiem o co ci chodzi, Jackson.
- Sophia, ty masz cycki! – krzyknął nagle blondyn, jakby był
Kolumbem, który odkrył nowy kontynent. – Gdzie ty je chowałaś do tej pory,
dziewczyno!
***
Dosłownie pół godziny później udało nam się w końcu dotrzeć do jakiegoś tandetnie bogatego klubu w centrum Londynu, do którego wejść musieliśmy tylnymi drzwiami, ukrytymi w zaułku. Jak w jakimś hollywoodzkim filmie.
Dosłownie pół godziny później udało nam się w końcu dotrzeć do jakiegoś tandetnie bogatego klubu w centrum Londynu, do którego wejść musieliśmy tylnymi drzwiami, ukrytymi w zaułku. Jak w jakimś hollywoodzkim filmie.
Zayn uprzedził nas w aucie, że w środku czeka już na nas
reszta chłopaków w towarzystwie swoich dziewczyn. Nawet nie wiedziałam, że oni
mają dziewczyny. Ze zdziwieniem odkryłam, że tylko Liam i Louis są
szczęściarzami, którzy układają sobie życie z jakąś kobietą, a Harry i Niall
pozostają bez pary, co było naprawdę dziwne, widzieliście przecież jak
wyglądają…
Kiedy szare drzwi otworzyły się przed nami, po kolei
weszliśmy do środka - ja na samym końcu, podążając za Jacksonem, który zdążył
już trochę się ogarnąć podczas podróży. W swojej dłoni trzymałam jego dłoń,
która była zadziwiająco zimna jak na to, że długi czas jechaliśmy w ogrzewanym
samochodzie. Widziałam też, że nie był zbyt zadowolony z pomysłu Liv, aby
spędzić więcej czasu z jej nowym znajomym i jego kumplami. Byłam jak
najbardziej po jego stronie w tej kwestii, ale nie wiecie jak to jest kłócić
się z Liv.
Przepchnęliśmy się między tłumami spoconych, pogrążonych w
tańcu ludzi i dotarliśmy do obitych skórą, drogo wyglądających kanap, które
tworzyły, jak się domyśliłam, jakąś lożę. W momencie, w którym tam podeszliśmy,
Zayn od razu puścił dłoń Liv i usiadł, przesuwając się odrobinę, aby zrobić jej
miejsce. Rozejrzałam się po osobach, które siedziały od razu obok niego i
poznałam, że są to chłopacy z One Direction, a przynajmniej ich część, bo
zastałam tam tylko Harry’ego, który uśmiechnął się do mnie, kiedy na niego
spojrzałam, i Nialla, wpatrującego się w ekran swojego iPhone’a.
Nieśmiało odwzajemniłam uśmiech Harry’ego, ściągając ciążący
mi płaszcz i usiadłam obok, w dość sporej, ale nie olbrzymiej odległości.
Odwróciłam głowę w stronę Jacksona, który nadal uparcie stał obok mnie, zamiast
zająć miejsce, które mu zostawiłam, dlatego pociągnęłam jego dłoń, zmuszając go
do zrobienia tego, co chciałam. Wywrócił oczami i z westchnieniem usadził swój
tyłek na wygodnej kanapie.
Nachyliłam się do niego i powiedziałam mu do ucha:
- Chociaż udawaj, że wszystko jest w porządku, dobra?
Chłopak pokiwał potakująco głową, nie patrząc mi w oczy.
Szturchnęłam go lekko ramieniem i uśmiechnęłam się, kiedy nareszcie na mnie
spojrzał.
- Baw się. Jesteśmy w burżujskim klubie. Idź na łowy, pokaż
na co cię stać.
- Jacksona Stewarta stać na wszystko, księżniczko. –
odpowiedział, unosząc lekko kącik ust, dlatego wiedziałam, że już mu lepiej i
że nie ucieknie za minutę gdzie pieprz rośnie.
- No to do roboty, kowboju.
Ze śmiechem klepnęłam go w okryte czarnym materiałem udo,
wskazując głową w stronę parkietu, na którym krążyło dość sporo samotnych
dziewczyn, wyglądających, jakby tylko czekały aż ktoś do nich podejdzie.
Desperatki, ale właśnie takiej dziewczyny potrzebował Jackson tamtej nocy. Chłopak
ściągnął kurtkę, którą położył zaraz obok mnie, spodziewając się, że i tak
nigdzie się nie ruszę, i podciągnął rękawy koszuli, w którą zdążył się
przebrać. Całe szczęście, że zdołaliśmy uniknąć kompromitacji z powodu jego
swetra w renifery.
- Zarezerwuj dla mnie jeden taniec, mała. – powiedział do
mnie z zadziornym uśmiechem i błyskiem w oku, a zaraz potem wstał i skierował
się na parkiet. Witamy z powrotem króla imprezy.
Z uśmiechem na twarzy przyglądałam mu się chwilę, dopóki nie
zniknął gdzieś w tłumie ludzi wraz z ciemnowłosą dziewczyną, do której zagadał,
a potem zainteresowałam się siedzącą naprzeciwko mnie Liv. Obrócony do niej
plecami Zayn zupełnie ją ignorował, wdając się w jakąś pogawędkę z dwoma
chłopakami siedzącymi po mojej prawej stronie. Musnęłam ją obutą stopą w łydkę,
próbując na siebie zwrócić jej uwagę, a potem kiwnęłam głową w kierunku
parkietu. Uśmiech rozświetlił jej twarz, kiedy przytaknęła i obie równocześnie
podniosłyśmy się z miejsc. Poprawiłam moją białą bluzkę, próbując pociągnąć ją
jak najniżej, nie odkrywając jednocześnie niczego na górze, ale zauważyłam, że
nie da się nic z tym zrobić, więc odpuściłam.
Z ciemnych głośników uwieszonych na ścianach zaczął lecieć
remix bardzo dobrze znanej mi piosenki, która, tak się składa, była jedną z ulubionych
mojej przyjaciółki. Kiedy tylko
usłyszałam pierwszy wers, który śpiewała Jade z zespołu Little Mix,
zapiszczałam razem z Liv, przebierając nogami w miejscu, po czym razem
roześmiałyśmy się z głupim wyrazem twarzy. Dziewczyna nachyliła się w stronę
Zayna, który z nietęgą miną przytaknął jej pytaniu o taniec i razem wkroczyli
między tańczący tłum. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że właśnie zostałam
wystawiona i sama nie mam z kim zatańczyć, a nie uśmiechało mi się wchodzić
między nieznanych mi ludzi. Czułabym się jak idiotka, dlatego zamierzałam z
powrotem usiąść przy stoliku, kiedy poczułam dość dużą dłoń na dole pleców i
gwałtownie obróciłam głowę w stronę osoby, która stanęła obok mnie.
Zielone oczy wpatrywały się we mnie z rozbawieniem, a brązowe
loki opadły trochę na twarz Harry’ego, kiedy nachylił się w moją stronę.
Różnica wzrostu była naprawdę spora. Poczułam ciepły oddech na policzku, kiedy
ze śmiechem powiedział mi do ucha:
- Co prawda jestem bardzo kiepski w tańcu, ale mogę ci
zastąpić przyjaciółkę na ten moment. Jeśli chcesz. – dodał, kiedy zobaczył, że
się waham. Skinęłam tylko głową, czując, że na moje policzki wpływa krwisty
rumieniec i miałam nadzieję, że jest na tyle ciemno, że chłopak nic nie
zauważy, albo że ma wadę wzroku, która uniemożliwi mu dostrzeżenie tego mimo
wszystko.
Kiedy chwycił moją dłoń w swoją, moje serce wykonało jakiś
dziwny skok i zaczęło bić w szybszym tempie, przez co automatycznie
przyspieszył też oddech. Czułam się dziwnie, idąc z tak przystojnym chłopakiem
na parkiet, a na dodatek to ON zaproponował wspólny taniec.
Harry przepchnął się na sam przód, prawie do konsoli dj’a,
cały czas trzymając moją rękę i robiąc dla mnie miejsce wśród ludzi, jako że
był tym większym. W końcu zatrzymał się i obrócił w moją stronę. Szybkim
spojrzeniem omiótł całą moją sylwetkę, od czubka głowy aż po same stopy, co
pogorszyło czerwień moich policzków, a potem uśmiechnął się szeroko i objął
mnie w pasie, przysuwając się blisko mojego ciała. Bardzo wyraźnie czułam jego
klatkę piersiową przy mojej, jego oddech na czole i dłonie na nieosłoniętej
przez krótką bluzkę talii. Przeszedł mnie dreszcz, którego miałam nadzieję, że
nie poczuł. Onieśmielona jego poczynaniami, z wahaniem położyłam ręce na jego
szerokich barkach, skupiając wzrok gdzieś za nim.
Piosenka, która leciała, była dość szybka i minęła chwila,
zanim dostosowałam się do jej rytmu. Harry, wbrew temu, co powiedział chwilę
wcześniej, nie był złym tancerzem. Moje biodra kiwały się na boki nieśmiało, a
dłonie wciąż trzymałam sztywno na ramionach chłopaka.
- Rozluźnij się. – usłyszałam jego niski głos w okolicy
ucha, kiedy znowu się do mnie nachylił. Jego loczki załaskotały mnie w policzek,
dlatego uniosłam dłoń i delikatnie odsunęłam je z twarzy Harry’ego.
- Jestem rozluźniona.
- Tak, jasne. – zaśmiał się, a po chwili obrócił mnie
dookoła, jakbyśmy byli na wiejskiej imprezie lub weselu i mieli nieograniczoną
ilość miejsca wokół siebie. Przez jego działania potrąciłam jakiegoś chłopaka
obmacującego się ze swoją partnerką, ale był on zbyt zajęty, żeby zwrócić uwagę
na moje krótkie przeprosiny. Zresztą nie miałam na nie zbyt wiele czasu, bo
sekundę później znalazłam się z powrotem w ramionach Harry’ego, który parsknął
śmiechem na widok mojej zażenowanej miny.
- Dalej, baw się! – podniósł moje ręce do góry, a potem
zrobił to samo ze swoimi i pomajtał nimi w powietrzu, dołączając do tego
śmieszne ruchy bioder. Nie mogłam powstrzymać rozbawienia na ten widok, dlatego
z cichym chichotem powtórzyłam jego czynności, co skwitował zadowolonym
uśmieszkiem i kiwnięciem głową.
- O wiele lepiej! – krzyknął, na powrót kładąc ręce na mojej
talii. Tym razem moje ruchy były śmielsze. Nasze ciała znowu przylgnęły do
siebie i zaczęliśmy poruszać się w zgodnym rytmie. Zakołysałam się w jego
ramionach, unosząc ręce do góry, a on zacieśnił uścisk, przesuwając dłonie na
moje plecy. Znowu poczułam ten sam dreszcz, kiedy jego długie palce musnęły
moją nieokrytą skórę, a zielone oczy wpatrywały się w moje.
Normalna ja pewnie byłaby zażenowana swoim położeniem.
Chciałaby jak najszybciej zakończyć tę sytuację, wrócić do domu i zakopać się w
ciepłej pościeli z kotami po bokach i Jaredem na ekranie telewizora. Normalna
ja byłaby pewnie zła na Liv o to, że ją wyciągnęła na tę imprezę, za porzucenie
na parkiecie, za wplątanie w taniec z przystojnym, ale sławnym chłopakiem.
Normalna ja już siedziałaby w taksówce, która wiozłaby ją z powrotem do domu.
Całe szczęście, że tamtej nocy ta część mnie zamknęła się w
cichym, małym pokoiku na dnie umysłu, zostawiając nową Sophię. Tę, która potrafiła
przetańczyć całą noc w ramionach nieznanego jej chłopaka, który okazał się być
zabawnym, sympatycznym towarzyszem, tę, która nie wstydziła się rozmowy z kimś
nowym, która nie zwracała uwagi na otoczenie i pozwalała sobie na luz i dobrą
zabawę. Podczas tych kilku godzin Harry i ja schodziliśmy z parkietu tylko po
to, aby się czegoś napić lub żeby skorzystać z toalety, żaden inny powód nie
dałby rady nas stamtąd wyciągnąć. Byliśmy ostatnimi, którzy wychodzili z klubu,
jęcząc, że chcieliśmy jeszcze zostać.
To była moja pierwsza noc, którą spędziłam w towarzystwie
Harry’ego. Pierwsza noc, podczas której jeszcze nie zauważyłam, jak się zmieniam.
Dopiero w nadchodzącym czasie miałam zauważyć, jak Harry Styles potrafi
namieszać w czyimś życiu i głowie, jak wpływa na cały świat, a przede wszystkim
jak wpłynął na mnie.
_________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________
Najdłuższy jaki udało mi się tutaj zamieścić.
Piosenka, która wspomniana jest prawie na samym końcu, to 'Move', Little Mix.
Do następnego! Dziękuję za pierwszy komentarz :)
http://harry-styles-she-is-rebel.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam ;)
Lecę czytać następny
OdpowiedzUsuń