Ogłoszenie

Hello my kitties
Nie wiem kiedy dodam następny rozdział. Mam go już tak mniej więcej w połowie, czasami już do niego siadam i ostatecznie udaje mi się napisać jedynie zdanie lub dwa. Pracuje żeby zarobić pieniądze na wyjazd do Hiszpanii i na wakacje, na koncert JB który obiecałam siostrze więc musicie mi wybaczyć jeśli kolejny rozdział pojawi się późno. Mam nadzieję, że spedzacie wakacje lepiej niż ja 😚
Do zobaczenia niedługo

sobota, 4 lipca 2015

9. I know now, this is who I really am inside. Finally found myself.

Obudziłam się z powodu wszechobecnego ciepła. Czułam się jak w jakimś kokonie, a każda próba wydostania się, była nieudana. Kołdra przylegała do mnie i kleiła się do moich stóp w sposób, którego nienawidziłam, a ponadto na moim ciele znajdowała się ręka jakiegoś niezidentyfikowanego osobnika. Co ja mówię, ręka? Prawie całe ciało tego kogoś przylegało do moich pleców i nie dawało mi możliwości jakiegokolwiek ruchu.
- Halo…? – wyszeptałam, próbując wyciągnąć rękę spod otaczającego mnie materiału, szamocząc się jak ryba wyciągnięta z wody.
- Przestań się kręcić… - usłyszałam cichy szept kogoś, kto zdecydowanie był mężczyzną, a po sekundzie poczułam jak ten ktoś nareszcie się ode mnie odkleja i odetchnęłam z ulgą. Odrzuciłam z siebie rozgrzaną i okropnie klejącą się kołdrę i usiadłam, odsuwając rozczochrane włosy z twarzy. W końcu mogłam rzucić okiem na mojego towarzysza, którym okazał się nie kto inny jak Jackson. Zresztą czego mogłam się spodziewać.
Jego blond włosy rozsypały się na poduszce z Patrykiem Rozgwiazdą, a goła klatka piersiowa lśniła nieposkromionym blaskiem bladości. Wyglądał, jakby dopiero przybył z Grenlandii.
Postanowiłam wziąć prysznic, bo czułam się okropnie niekomfortowo. Domyślałam się, że moje włosy tworzą jakieś ptasie gniazdo, a niezmyty makijaż pokrywa całą twarz czarnymi smugami. Na dodatek miałam na sobie bluzkę, w której byłam na imprezie i do tego tylko jakieś wyszukane w pośpiechu spodenki. Biały materiał wcale nie pachniał fiołkami po kilku godzinach tańca, podejrzewałam zresztą, że cała tak nie pachniałam.
Skopałam kołdrę na sam koniec łóżka i wzdrygnęłam się, jako że w całym mieszkaniu panował chłód. Domyśliłam się, że znowu wysiadło ogrzewanie w naszym budynku. Postawiłam jedną stopę na zimnych panelach i prawie pisnęłam. Z niezadowoloną miną po kilku sekundach zdecydowałam się jednak wstać i podążyć pod prysznic, dopóki Liv i Jackson spokojnie spoczywali w łóżkach i nie blokowali mi do niego dostępu. Wstałam i przeciągnęłam się, ziewając. Zrobiłam krok ku szafie, kiedy rozgrzana ręka Jacksona dotknęła mojego uda. Zerknęłam na niego.
- Co robisz…? – zapytał zaspanym głosem, wbijając we mnie spojrzenie swoich niebieskich tęczówek.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej parę długich czarnych leginsów, grube skarpety i dużą czarną bluzę z nadrukiem słodkiej sowy, którą dostałam na gwiazdkę od Liv.
- Idę pod prysznic. Chcesz coś z łazienki, zanim wejdę?
Chłopak pokręcił głową, co zauważyłam kątem oka, i usiadł. Na jego twarzy uformował się uśmieszek, więc spodziewałam się jakiegoś głupiego tekstu z jego strony. Nie musiałam długo czekać, bo kiedy moja ręka spoczęła na klamce od drzwi, usłyszałam jego jeszcze zachrypnięty od snu głos.
- Co powiesz na wspólną kąpiel?
- Oczywiście, Jackson, co tylko chcesz. – odpowiedziałam słodko, posyłając mu sztuczny, szeroki uśmiech, a potem szarpnęłam za klamkę i wyszłam z pokoju, nie kłopocząc się zamykaniem drzwi.
O dziwo chłopak nie dołączył do mnie w łazience, co przyjęłam z ulgą. Zamek w drzwiach był zepsuty, dlatego byłoby mu łatwo tam wtargnąć niepostrzeżenie, a zupełnie nie miałam ochoty na jego wizytę, kiedy byłam naga. No chyba rozumiecie.
Z szeregu różnych mydełek, pachnidełek i innych dziewczęcych głupstw wybrałam mój ulubiony płyn pod prysznic o zapachu grapefruita oraz taki sam szampon. Uwielbiałam ten owoc, nie tylko sam aromat, ale też smak, dlatego spożywałam wszystko, co się dało właśnie z nim: soki, lody, drinki… Spod prysznica wyszłam po dwudziestu minutach, kiedy miałam pewność, że wyszorowałam się porządnie i nareszcie będę wyglądać jak normalny człowiek. Owinęłam włosy w ręcznik i ubrałam wcześniej wybrany zestaw ubrań, ledwo wciągając na jeszcze wilgotne nogi obcisłe leginsy. Przetarłam dłonią zaparowane lustro i spojrzałam na swoje marnie wyglądające odbicie. Miałam wory pod oczami i policzki czerwone od temperatury wody, w której się kąpałam, ale postanowiłam nic z tym nie robić, w końcu byłam w swoim domu i mogłam czuć się swobodnie. Posmarowałam tylko twarz nawilżającym kremem i wyszłam z łazienki.
Natychmiast poczułam zapach świeżo zaparzonej kawy, dobiegający z kuchni, dokąd od razu się skierowałam. Nucąc pod nosem piosenkę Fall Out Boy przekroczyłam próg pomieszczenia i oparłam się o ścianę, wbijając wzrok w siedzącego przy obdrapanym stole Nialla. Blondyn nawet nie podniósł głowy, zaczytany w gazecie, którą oparł o kubek stojący na białej powierzchni. Na talerzu leżącym obok jego łokcia, spoczywała spora kupka kanapek z szynką i serem (nie na raz!), znalazły się też jakieś z twarożkiem, dlatego z chęcią usiadłam na drugim wolnym krześle i chwyciłam jedną w dłoń. Zaraz potem wgryzłam się w nią ze smakiem, przymykając oczy na cudowny smak, rozpływający się w ustach.
- Cześć. – mruknęłam z pełnymi ustami. Cała ja, uosobienie kultury, gracji i skromności w jednym.
Niall podniósł wzrok z plotkarskiego pisemka i posłał mi mały, ale szczery uśmiech, który rozświetlił jego chłopięcą twarz. Moje kąciki także uniosły się pewnie w podobny sposób, a sekundę później kontynuowałam konsumowanie kanapki. Mój brzuch się tego domagał.
- Hej.
- Liv jeszcze śpi?
Chłopak kiwnął głową, po czym odparł:
- Nikt poza tobą jeszcze nie wyszedł z pokoju, więc chyba śpią.
W duchu ucieszyłam się, bo przynajmniej więcej kanapek dla mnie, ha. Na zewnątrz jednak tylko wzruszyłam ramionami, kradnąc blondynowi kubek z kawą, przez co jego gazeta z cichym plaskiem upadła na blat.
- Ej. Tu się czyta! – chłopak podniósł głos, wymachując swoimi chudymi rękami.
- Tu się czyta, ble, ble. – przedrzeźniłam go jak małe, pięcioletnie dziecko i pociągnęłam łyk kradzionej kawy. Prawie od razu wyplułam wszystko, z obrzydzeniem marszcząc nos. Smak paskudnej lury wypełnił moje usta, a jakieś pływające w napoju fusy pałętały się między zębami. Ohyda.
- No i co robisz? Teraz muszę robić nową… - wymamrotał Niall, wzdychając ciężko pod nosem, po czym podniósł się z widoczną trudnością, jakby był starym dziadkiem po siedemdziesiątce i cierpiał na cholerny reumatyzm.
Korzystając z okazji przyjrzałam mu się dyskretnie. No dobra, ja nie potrafię być dyskretna, dlatego wlepiłam w niego spojrzenie swoich szarych oczu i zmierzyłam go od góry do dołu, zauważając, że cały czas ma na sobie wczorajsze ubranie, co zresztą nie bardzo mnie zdziwiło, bo przecież spał u nas, dokładniej w nogach mojego łóżka. Postanowiłam być dobrą dziewczyną i pomóc nieumytej i ubranej w brudne ciuchy gwieździe.
- Ja zrobię tę kawę, a ty idź się wykąpać.
- Uważasz, że śmierdzę…? – zapytał natychmiast, rzucając mi groźne spojrzenie spod zmarszczonych brwi, a dłonie oparł na kościstych biodrach. Po trzech sekundach wpatrywania się w jego komicznie wykrzywioną twarz parsknęłam głośnym śmiechem, a chłopak od razu do mnie dołączył, zginając się w pół. Nasz wybuch radości trwał następnych kilka minut, bo za każdym razem, kiedy na siebie spojrzeliśmy, na nowo nie mogliśmy powstrzymać rozbawienia. W końcu, trzymając się za bolący brzuch i wycierając łzy z kącików oczu, zaproponowałam:
- Znajdę ci jakieś ubrania Jacksona. Chyba, że wolisz moje, to droga wolna.
- Nie, wiesz, chyba poprzestanę na męskich ciuchach. – odpowiedział, szczerząc się.
- Nie wiesz co tracisz.
Podniosłam się z krzesła i wróciłam do mojego pokoju. Spojrzałam na zakopanego w pościeli Jacksona, który wydawał z siebie ciche sapnięcia, sygnalizujące, że był pogrążony w głębokim śnie i nie wstanie w przeciągu następnych kilku godzin, co mogło wyjść mu na dobre, biorąc pod uwagę Zayna śpiącego w pokoju Liv. Bez zbędnego skrępowania sięgnęłam po rozpiętą czarną torbę, leżącą niedaleko łóżka, w której śpiący blondyn trzymał swoje ciuchy i wyszperałam szare spodnie dresowe, które miałam nadzieję, że będą pasować na Nialla, i koszulkę z krótkim rękawem. Starałam się wybrać taką, która będzie na nim wyglądać dobrze, bo Jackson miał dość specyficzny, czasem zakrawający o mało męski, styl ubierania się, który nie do każdego pasował.
Z wybranymi częściami garderoby i wydobytym z szafy w korytarzu ręcznikiem podążyłam do kuchni, w progu której stał już gotowy do pójścia pod prysznic Niall.
- Proszę. Mam nadzieję, że będą pasować. – podałam mu spodnie i bluzkę oraz jakieś skarpetki i uśmiechnęłam się.
- Dzięki. – blondyn odwzajemnił uśmiech i zamknął się w łazience, z której po chwili wydobywał się szum lecącej wody, zagłuszany przez śpiew chłopaka.

Minęło pół godziny zanim Niall wyszedł z łazienki, domagając się sporej dawki kofeiny i jedzenia, następna godzina, po upływie której z pokoju Liv wyłoniła się sama dziewczyna wraz z rozczochranym Zaynem, a później kolejne trzydzieści minut, kiedy to stękający Jackson z malinkami na szyi wszedł do kuchni i przywitał się ze wszystkimi mało wylewnie, zajmując miejsce przy stole.
Tłoczyliśmy się w tej małej kuchni jak kury w kurniku, a połowa z nas zarzekała się, że umiera z głodu i potrzebuje czegoś lepszego niż marne kanapki przygotowane przez Horana, dlatego zostałam oddelegowana do zrobienia jedynej rzeczy, którą umiem ugotować: naleśników.
Chwyciłam potrzebne mi składniki i patelnię i zajęłam się przygotowywaniem posiłku. W tym samym czasie Niall powrócił do czytania jakiegoś plotkarskiego szmatławca, który nie wiedzieć skąd znalazł się w moim domu, Zayn stał oparty o szafki, obejmując Liv w pasie i szepcząc jej coś do ucha, a Jackson patrzył na nich krzywym okiem i nerwowo pocierał tył swojej szyi. Włączyłam radio stojące na parapecie i kopnęłam tego ostatniego w kostkę.
- Zwariowałaś? – syknął, przenosząc na mnie spojrzenie swoich jasnoniebieskich oczu.
- Skończ się gapić i lepiej mi pomóż, blondi.
Uśmiechnęłam się do niego najładniej jak umiałam, mając nadzieję, że to zadziała i faktycznie pomoże mi w robieniu naleśników, ale nic z tego, ograniczył się tylko do podawania mi poszczególnych produktów. Mężczyzna.
Po napełnieniu brzuchów tych głodomorów w domu nie został ani jeden kawałek jedzenia, więc konieczne było pójście na zakupy, ale wspólnie z Liv ustaliłam, że jesteśmy zmęczone po imprezie, z której wróciłyśmy do domu dopiero koło piątej nad ranem, i nie chce nam się wychodzić, więc najwyżej zamówimy jakąś pizzę czy inny fast food, a zaopatrzeniem lodówki zajmiemy się następnego dnia.
Stojąc oparta o kuchenne szafki wpatrywałam się w czwórkę towarzyszących mi osób z mieszanymi uczuciami. Zastanawiałam się jak to się stało, że w moim mieszkaniu goszczą osoby z jednego z najpopularniejszych zespołów świata, że jeden z nich romansuje z moją przyjaciółką, a kilka dni wcześniej rozmawiał ze mną, jakbyśmy byli znajomymi od długiego czasu, że jak nigdy wcześniej udało mi się nawiązać normalny, zdrowy kontakt z kimś nieznajomym i nawet sprawiało mi to przyjemność.

Byłam skomplikowaną osobą, która często gubiła się w swoich rozmyślaniach, we własnym świecie, w którym zamknięta była jak w szklanej kuli, którą wystarczyłoby uderzyć młotkiem, aby pękła i rozsypała się na kawałki. Problem leżał w tym, że nie znalazłam jeszcze tego narzędzia i nie wiedziałam, czy chcę je znaleźć i pozwolić na to, żeby świat bez trudu mógł do mnie dotrzeć. Lubiłam obracać się w towarzystwie osób dobrze mi znanych, lubiłam bezpieczeństwo, jakie mi to dawało i poczucie, że wiem o nich wszystko, co chciałabym wiedzieć, jednocześnie jednak jakaś siła podstawiała mi coraz to nowych ludzi na drodze, jakby świat za wszelką cenę chciał, abym w końcu się otworzyła. 

1 komentarz: