Ogłoszenie

Hello my kitties
Nie wiem kiedy dodam następny rozdział. Mam go już tak mniej więcej w połowie, czasami już do niego siadam i ostatecznie udaje mi się napisać jedynie zdanie lub dwa. Pracuje żeby zarobić pieniądze na wyjazd do Hiszpanii i na wakacje, na koncert JB który obiecałam siostrze więc musicie mi wybaczyć jeśli kolejny rozdział pojawi się późno. Mam nadzieję, że spedzacie wakacje lepiej niż ja 😚
Do zobaczenia niedługo

piątek, 1 kwietnia 2016

Niewiele rzeczy tak oszukuje jak wspomnienia

Pojechałem ją zobaczyć.
Jak najmocniej próbowałem trzymać się resztki kłębiącego się we mnie optymizmu, ale jej obecność zawsze zmieniała coś w moim umyśle; jak tym razem mogło być inaczej?
Nie znałem jej długo; ten okres nazwałbym raczej okruszkiem w otchłani nieskończonego czasu, ale jakoś nie mogłem powstrzymać mojego serca od bicia takim dziwnym przyspieszonym rytmem, kiedy mój wzrok opadał na kosmyki jej długich włosów, których kolor powoli blaknął, długie rzęsy tworzące cień na kościach policzkowych, kształtne usta i lekko zadarty nos.
Wszyscy powiedzieliby, że nie jest w moim typie – w końcu nigdy nie umawiałem się z aż tak barwnymi postaciami. Jasne, modelki, aktorki, piosenkarki też są barwne i wyraziste, ale żadna z nich nie przyciągnęła mojej uwagi poprzez bycie po prostu sobą. Miały wygląd, w show biznesie bez tego trudno jest zaistnieć, ale pod tą pustą przykrywką często krył się umysł pozbawiony tego czegoś, co by mnie zainteresowało, co trzymałoby mnie przy nich dłużej niż parę miesięcy, co przekonałoby mnie do tego, że nie udaję szczęśliwego, kiedy jedyne co tak naprawdę czuję, to zniechęcenie i słaby pociąg fizyczny. Seks to nie wszystko.
Wszyscy zapytaliby po co cały czas się z nią widuję. Louis nie nazwałby tego ‘widywaniem się’, dla niego to raczej ‘katowanie się i liczenie na cud’, ale ja wolałem nadać temu swoją nazwę.
Wszyscy z utęsknieniem wypatrywali początku trasy, który zbliżał się nieubłaganie wielkimi krokami, niosąc ze sobą obietnicę długich nieprzespanych nocy, ciągnących się jak guma podróży samolotami i busami, krzyczących i płaczących fanek, wywiadów, nagrań i pracy nad nową płytą, o której myśleliśmy już od jakiegoś czasu. Jednocześnie była to ucieczka z Londynu, choć nikt nie mówił tego na głos, nie chcąc doprowadzić do wybuchu kłótni, jaka miała między nami miejsce kilka dni temu. Byliśmy zespołem, drużyną, braćmi, mieliśmy być jak jedno ciało, zgrane, bez niedociągnięć, dogadujące się ze sobą, myślące jak jeden połączony umysł.
Nie moja wina, że chciałem być zrozumiany. Że chciałem aby zrozumieli, że nie trzymają mnie przy niej żadne niewytłumaczalne wyrzuty sumienia, że nie próbuję się katować, że nadzieja, która się we mnie tli, to nie choroba, a chęć oglądania coraz to na nowo tego pięknego odcienia jej oczu, kiedy spogląda na mnie nie jak na kogoś sławnego, kto ma mnóstwo pieniędzy, a na kogoś, kto jest normalnym człowiekiem.
Była moją dawką normalności w tym przepełnionym złudzeniami i pieniędzmi świecie, który sam wybrałem kilka lat temu.
Dlatego, mimo wszystko, przyjechałem się z nią zobaczyć.

- Pięknie wyglądasz. – powiedziałem cicho, dotykając lekko jej wątłego ciała w okolicy biodra. Chciałem, żeby o tym wiedziała. Mimo wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz